Rubina zwinęła się w jednej z wnęk naszej nowej jamy. Od razu ją polubiłam, jak również jej partnera, Kano. Kiedy wilczyca złożyła pysk na łapach i zamknęła oczy, on zaczął krążyć wokół niej, po czym położył się, przytulając do jej boku. Przez głowę przemknęła mi wizja Dave'a. Odpędziłam ją z niechęcią.
- Skąd przybywacie? - spytałam, kładąc się obok.
- Pochodzę z Watahy Szafirowej Mgły - odpowiedziała Rubina. - Któregoś dnia wybrałam się z matką na polowanie. Byłam jeszcze młoda i głupia, ledwo wyrosłam z wieku szczenięcego. Napadły nas jakieś wilki, nie wiem, czy wataha, czy po prostu grupa samotnych niedobitków. Uciekłam im. Matka walczyła do końca. Nigdy nie zapomnę plam krwi na jej futrze...
Głos jej się załamał. Kano trącił ją nosem, przez co wilczyca odzyskała rezon.
- Błąkałam się po lasach, kiedy natrafiłam na stado Rashy - kontynuuje. - Co mogę o nim powiedzieć? Około piętnastu wilków, w większości ofiar wojen między watahami lub zagubionych w lesie uciekinierów, takich jak ja. Niektórzy nie mogli wrócić do domu, inni nie chcieli. Jeszcze inni w ogóle nie mieli gdzie wracać. Tak czy inaczej, poczułam, że jestem pośród swoich - wyrzutków, niedobitków lub uciekinierów, ocalałych albo wręcz przeciwnie, antagonistów, zbiegów ukrywających się pośród nas przed sprawiedliwością. Ale w naszym stadzie nie było ważne, skąd pochodziłeś. Liczyła się teraźniejszość, nie przyszłość.
Westchnęła i otworzyła oczy, spoglądając na mnie. W jej wzroku, zachowaniu, tym, jak się poruszała, ogólnie w niej było coś zagadkowego, innego. Tylko co?
- Miałam prawie dwa lata, gdy poznałam Kano... trochę bliżej. Niecały rok później Rasha zdecydował zagarnąć siłą terytorium Watahy Krwawego Szponu. Wywiązała się walka, były ofiary. Straciliśmy Ravera, naszego najlepszego wojownika. Wilcza Straż interweniowała, wybito połowę naszego stada, a resztę wypędzono. Niedługo potem dołączyła do nas Kinara, a Kano zaczął szkolić ją na Medyka. Tułaliśmy się po okolicy, aż natrafiliśmy tutaj.
Rubina zakończyła swą historię przeciągłym westchnieniem. Widać było, że jest bardzo zmęczona.
- Jaką rolę pełniłaś w stadzie? - spytałam.
Ziewnęła.
- Opiekunki szczeniąt. Przed wojną z Watahą Krwawego Szponu jedna z wader, Nerama, oszczeniła się i ktoś musiał opiekować się jej potomstwem. A że marna ze mnie wojowniczka, niedźwiedzia także nie upoluję, o opatrywaniu ran nie wspominając, padło na mnie.
Czułam, jak ogarnia mnie senność. Przytaknęłam jej słowom, po czym zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć do błogiej krainy nocnych marzeń.
piątek, 27 czerwca 2014
NI: Playlista (Od Stam)
Proponuję ułożenie nowej playlisty, bo wątpię, czy obecna wszystkim przypadła do gustu. W komentarzach pod postem umieśćcie piosenki które wam się podobają. Termin do, powiedzmy, czwartego lipca. Później umieszczę ankietę, na której każdy będzie mógł oddać pewną ilość głosów, (tak z pięć) a piosenki z największą ich liczbą wrzucę do playlisty.
~Stamine
~Stamine
Itachi&Stamine
Głód powoli zaczął mnie już
denerwować, kiedy po raz setny brzuch wydał dziwne odgłosy.
Zaciągnąłem się zapachem sawanny, szukając odpowiedniej
zwierzyny. Kawałek drogi ode mnie wyczułem stado mustangów, więc
schyliłem się i, wąchając ziemię, szukałem więcej wskazówek. Siedem koni, dość blisko mnie. Dokładnie czułem metaliczny zapach, który
towarzyszył mojej ofierze. Krew. Co najmniej jeden z ich stada był
ranny. Przyczajony podszedłem do koni, które zatrzymały się przy
rzece. Teraz widziałem dokładnie całe stado. Ogiera nie było,
a ranna klacz została na chwilę sama. To był ten moment, wybiegłem
zza gęstej trawy, robiąc trochę hałasu i popędziłem do
mustanga. Prawie w tej samej chwili wyskoczyła piękna, czarna
wilczyca i z niesamowitą prędkością rzuciła się do MOJEJ zwierzyny.
Widziałem kątem oka jak inny wilk, przygląda się jej z podziwem.
Nie było czasu, aby obejrzeć ją dokładnie. Ledwo ona zdążyła się
wgryźć w konia, ja byłem już przy niej, warcząc i również
atakując przyszłe jedzenie. Klacz jeszcze przez chwilę wierzgała,
rżąc, ale w końcu opadła bezwładnie. Trwało to tylko chwile,
zanim reszta stada galopowała w naszym kierunku . W głowie ukazał
się obraz, który pokazywał zafascynowaną młodą wilczycę
schowaną za drzewami lasu. Szybko zrozumiałem, co chciała przekazać
i przez chwilę próbowałem z nią współpracować, ciągnąc konia
w stronę wyznaczoną przez nią. W końcu wilczyca, która do tej
pory była schowana, wyskoczyła, warcząc na mustangi znajdujące
się zdecydowanie za blisko nas. Na chwilę stanęły widząc
przeszkodę, ale w końcu zrezygnowały, uciekając ze spuszczonymi
uszami. Wciągnęliśmy bezwładne ciało konia na jakąś łączkę.
Rozluźniłem uścisk dochodząc do celu i po chwili gryzłem już
kawałek świeżego mięsa. Zadowolony z siebie podniosłem na chwilę
głowę obserwując czarną wilczycę, o której prawie zapomniałem.
Ciemna sierść była dość czysta pomijając czerwone zaschnięte
plamy krwi znajdujące się gdzieniegdzie, pewnie z poprzedniego
polowania. Szare pasy dodawały jej uroku, a umięśnione, mocne nogi
mogły ją zanieść w szybkim tempie gdzie tylko chciała. Miała
czujny i inteligenty wzrok, jednak owiany lekką mgła. Duże uszy
wyłapywały wiele dźwięków, jednak wątpię żeby słyszała
wszystkie otaczające ją odgłosy lasu i czuła wszystkie jego
zapachy. Wilczyca nie była raczej pokojowo nastawiona, a jej wzrok
cały czas spoczywał na mnie, obserwując dokładnie każdy ruch.
Odsunąłem się kawałek, próbując załagodzić sytuację.
- Itachi. Jestem Itachi. - westchnąłem,
widząc jej zniecierpliwioną minę.
- Stamine - odparła.
- Stamine - odparła.
[dokończ Stamine, bo nie wiem jak na mnie zareagujesz]
- Co robisz na naszej ziemi? - wyrwał się Rasha. Poruszyłam łbem, obejmując spojrzeniem sawannę dookoła nas. Nie wyczułam nikogo, ale na wszelki wypadek skinęłam na Kinarę. Znikła w zaroślach.
- To wasza ziemia? - zapytał Itachi. - Nikogo nie wyczułem.
- To kawałek ziemi należącej do Watahy Szkarłatnej Pełni. Dawno tu nie bywaliśmy, ale nadal to my ją władamy. - dodałam ostrożnie, pilnując, by nie zdradzić z podejrzeniami. Miałam na uwadze ostatnie wydarzenia, choć nowi zarzekali się, że nikogo innego nie widzieli. - Jesteś sam?
- Tak. I od jakiegoś czasu szukam watahy, do której mógłbym dołączyć.
- To ma być prośba? - zapytałam. Hmmm... czyżby był tropicielem? - Zasadniczo mieliśmy ostatnio napływ nowej krwi, ale każda para łap się przyda. Shade najpewniej cię przyjmie.
W tej chwili Kinara wysunęła się spomiędzy traw.
- Czysto. - stwierdziła i zerknęła na Itachiego - oh, jeszcze go nie rozerwałaś na strzępy?
Rasha parsknął śmiechem. Rzuciłam mu posępne spojrzenie i oznajmiłam młodej wilczycy:
- Kinara, to Itachi, kolejny nowy w stadzie.
- Co robisz na naszej ziemi? - wyrwał się Rasha. Poruszyłam łbem, obejmując spojrzeniem sawannę dookoła nas. Nie wyczułam nikogo, ale na wszelki wypadek skinęłam na Kinarę. Znikła w zaroślach.
- To wasza ziemia? - zapytał Itachi. - Nikogo nie wyczułem.
- To kawałek ziemi należącej do Watahy Szkarłatnej Pełni. Dawno tu nie bywaliśmy, ale nadal to my ją władamy. - dodałam ostrożnie, pilnując, by nie zdradzić z podejrzeniami. Miałam na uwadze ostatnie wydarzenia, choć nowi zarzekali się, że nikogo innego nie widzieli. - Jesteś sam?
- Tak. I od jakiegoś czasu szukam watahy, do której mógłbym dołączyć.
- To ma być prośba? - zapytałam. Hmmm... czyżby był tropicielem? - Zasadniczo mieliśmy ostatnio napływ nowej krwi, ale każda para łap się przyda. Shade najpewniej cię przyjmie.
W tej chwili Kinara wysunęła się spomiędzy traw.
- Czysto. - stwierdziła i zerknęła na Itachiego - oh, jeszcze go nie rozerwałaś na strzępy?
Rasha parsknął śmiechem. Rzuciłam mu posępne spojrzenie i oznajmiłam młodej wilczycy:
- Kinara, to Itachi, kolejny nowy w stadzie.
środa, 25 czerwca 2014
Nowy wilk w Watasze!
W watasze pojawił się nowy wilk, Itachi. Jego właścicielką jest Dominika. Serdecznie witam w naszym gronie! Czekam na twój pierwszy post. W razie kłopotów śmiało pisz do mnie :)
~Stamine
~Stamine
wtorek, 4 lutego 2014
Stamine&Kinara
Zerknęłam podejrzliwie na ciekawską Kinarę, która uparła się iść ze mną. Młoda wadera wpatrywała się w krążącego nad jej głową jastrzębia - jej towarzysza, Bystre Oko. Chyba dostrzegła ponury wzrok, którym ją obrzucałam, bo zaczęła patrzeć na mnie.
- Od kiedy jesteś w tej watasze? - zainteresowała się. Przez chwilę zastanawiałam się, czy odpowiadać, ale w końcu odparłam:
- Trochę czasu minęło, odkąd spotkałam Jasmine oraz Shade'a. Urodziłam się w Watasze Ostatniego Nowiu. Nie wiem, co obecnie dzieje się z tym stadem. Później dołączyłam do Wilczej Straży, z której... odeszłam. A ty, skąd jesteś? - zapytałam z autentyczną ciekawością. Kinara chyba tylko na to czekała, bo jak na komendę zaczęła paplać.
- Ja? Ja urodziłam się w małej watasze przy terenach bagien. Miałam pięcioro braci i dwie siostry, ale wszyscy nie dożyli dorosłości. Poumierały również inne szczenięta z tej wiosny, więc oskarżyli mnie w stadzie, że sprowadziłam na nich klątwę...
- Przecież to mogła być jakaś choroba, lub coś takiego! - powiedziałam, krzywiąc się współczująco. Biedna, wygonili ją z jej domu.
- Też tak myślałam. Ale w następnym stadzie, i następnym, i następnym, do którego dołączyłam, działy się różne złe rzeczy. W końcu wygonili mnie na bagna, żeby wodniki mnie utopiły! - ciągnęła nieco smutnym tonem wadera. Bystre Oko sfrunął z nieba i usiadł jej na ramieniu. Podobnie jak ja, zapomniał całkiem o polowaniu.
- Na szczęście, znalazła mnie tam szamanka, Shothan, tak ją zwano, co znaczy Lisi Ogon. Dziwna nazwa, ale pasowała. Miała szkarłatną sierść, z takimi czarnymi znakami. Na jej szyi wisiały zwoje naszyjników z piórami liśćmi, pazurami i kopytami. Jedno ucho miała całkiem ogryzione, a na łapach też miała sznurki. - wspominała Kinara. - uratowała mnie, choć nie wiem jak. Mnie i Bystre Oko, oczywiście. Kiedy wróciłam do zdrowia, dała mi ten talizman, żeby przynosił mi szczęście i odsunął ode mnie klątwę.
- Niesamowita historia! - powiedziałam. Szczerze zaciekawiła mnie ta szamanka. Ale wszyscy byli głodni, więc musiałam zapolować. Rasha podobno był łowcą, jednak Jasmine jeszcze leczyła jego rany.
Zajęłam się tropieniem, a Kinara ostrożnie postępowała za mną. Jej jastrząb poleciał sam zdobyć dla siebie śniadanie - zająca lub surykatkę. Ja wybrałam sobie większy cel - garny. Ranem zauważyłam ich ślady wiodące do wodopoju.
Bezszelestnie pobiegłam tropem, ponieważ przybierał na sile. Zatrzymałam się dopiero w zaroślach, za którymi słyszałam żerujące antylopy. Szkarłatnymi ślepiami wyśledziłam największą sztukę - ciężarną garnę. Z niesamowitą prędkością wyskoczyłam z traw i pobiegłam do zdobyczy. Zaskoczenie zwierząt dało czas na zaatakowanie celu. Jej kości trzasnęły pod moimi potężnymi szczękami i upadła. Natychmiast skoczyłam w pogoń za kolejną. Dzięki swojej niezwykłej szybkości, upolowałam trójkę tych zwierząt.
Zawyłam głośno, żeby dać znak Kinarze oraz reszcie stada. Niestety, to nadal było mało.
Kinara wytrzeszczyła ślepia, gdy dostrzegła trzy cielska, które przywlokłam w jedno miejsce. Postanowiłam zapolować jeszcze na łosie, gdy po sawannie rozległo się przestraszone rżenie. Mustangi.
- Słuchaj, Kinara... - zaczęłam tajemniczo.
- Od kiedy jesteś w tej watasze? - zainteresowała się. Przez chwilę zastanawiałam się, czy odpowiadać, ale w końcu odparłam:
- Trochę czasu minęło, odkąd spotkałam Jasmine oraz Shade'a. Urodziłam się w Watasze Ostatniego Nowiu. Nie wiem, co obecnie dzieje się z tym stadem. Później dołączyłam do Wilczej Straży, z której... odeszłam. A ty, skąd jesteś? - zapytałam z autentyczną ciekawością. Kinara chyba tylko na to czekała, bo jak na komendę zaczęła paplać.
- Ja? Ja urodziłam się w małej watasze przy terenach bagien. Miałam pięcioro braci i dwie siostry, ale wszyscy nie dożyli dorosłości. Poumierały również inne szczenięta z tej wiosny, więc oskarżyli mnie w stadzie, że sprowadziłam na nich klątwę...
- Przecież to mogła być jakaś choroba, lub coś takiego! - powiedziałam, krzywiąc się współczująco. Biedna, wygonili ją z jej domu.
- Też tak myślałam. Ale w następnym stadzie, i następnym, i następnym, do którego dołączyłam, działy się różne złe rzeczy. W końcu wygonili mnie na bagna, żeby wodniki mnie utopiły! - ciągnęła nieco smutnym tonem wadera. Bystre Oko sfrunął z nieba i usiadł jej na ramieniu. Podobnie jak ja, zapomniał całkiem o polowaniu.
- Na szczęście, znalazła mnie tam szamanka, Shothan, tak ją zwano, co znaczy Lisi Ogon. Dziwna nazwa, ale pasowała. Miała szkarłatną sierść, z takimi czarnymi znakami. Na jej szyi wisiały zwoje naszyjników z piórami liśćmi, pazurami i kopytami. Jedno ucho miała całkiem ogryzione, a na łapach też miała sznurki. - wspominała Kinara. - uratowała mnie, choć nie wiem jak. Mnie i Bystre Oko, oczywiście. Kiedy wróciłam do zdrowia, dała mi ten talizman, żeby przynosił mi szczęście i odsunął ode mnie klątwę.
- Niesamowita historia! - powiedziałam. Szczerze zaciekawiła mnie ta szamanka. Ale wszyscy byli głodni, więc musiałam zapolować. Rasha podobno był łowcą, jednak Jasmine jeszcze leczyła jego rany.
Zajęłam się tropieniem, a Kinara ostrożnie postępowała za mną. Jej jastrząb poleciał sam zdobyć dla siebie śniadanie - zająca lub surykatkę. Ja wybrałam sobie większy cel - garny. Ranem zauważyłam ich ślady wiodące do wodopoju.
Bezszelestnie pobiegłam tropem, ponieważ przybierał na sile. Zatrzymałam się dopiero w zaroślach, za którymi słyszałam żerujące antylopy. Szkarłatnymi ślepiami wyśledziłam największą sztukę - ciężarną garnę. Z niesamowitą prędkością wyskoczyłam z traw i pobiegłam do zdobyczy. Zaskoczenie zwierząt dało czas na zaatakowanie celu. Jej kości trzasnęły pod moimi potężnymi szczękami i upadła. Natychmiast skoczyłam w pogoń za kolejną. Dzięki swojej niezwykłej szybkości, upolowałam trójkę tych zwierząt.
Zawyłam głośno, żeby dać znak Kinarze oraz reszcie stada. Niestety, to nadal było mało.
Kinara wytrzeszczyła ślepia, gdy dostrzegła trzy cielska, które przywlokłam w jedno miejsce. Postanowiłam zapolować jeszcze na łosie, gdy po sawannie rozległo się przestraszone rżenie. Mustangi.
- Słuchaj, Kinara... - zaczęłam tajemniczo.
niedziela, 15 grudnia 2013
Rasha
Kiedy Stamine wyjaśniła mi, o co chodzi, poczułem się kompletnie zagubiony. Ale to chyba los się do nas uśmiechnął, więc zawołałem resztę. Shade, o ile naprawdę miał tak na imię, choć wolałem go na swój użytek nazywać po prostu obcym Alphą, poprowadził nas w kierunku sawanny, którą widziałem kilka dni temu z daleka. W pewnej chwili ten obcy powiedział coś do czarnej wilczycy, a ta znowu zniknęła w chaszczach.
Kiedy znów się pojawiła, spojrzałem ku moim kompanom, żeby zobaczyć jak zareagują. To było niesamowite - poruszać się z taką prędkością. Pewnie nikt tutaj nie dałby jej rady.
Obróciłem łeb ku Kinarze. Cały czas się o nią baliśmy, choć każdy z osobna przekonał się, że jest bardzo niezależna. I gryzie.
Miała szeroko otwarte czujne oczy i przyglądała się waderze. Na moich oczach zaczęła naśladować krok Stamine, która stawiała je bardzo drobno, ale za to bardzo szybko. Kinara wyglądała z tym tak przekomicznie, że prawie wybuchłem śmiechem.
Szybko posuwaliśmy się do przodu, może wszyscy po prostu chcieli odpocząć. Jeszcze przed zmierzchem dotarliśmy do kamiennego wzniesienia gęsto poznaczonego małymi jamami. Z jednej z nich wypływał strumień, który owijał się kilkakrotnie wokoło skały po czym kierował się na sawannę, oddaloną od nas monumentu o około pół kilometra.
Raj. Staliśmy w wejściu do Raju, o ile Raj znajduje się na ziemi a nie tam, w niebie. Słyszałem legendy o wilkach, które mają skrzydła i zamieszkują Treasure, wilczy raj. A to nie było niebo.
Obcy Alpha pewnie wszedł do jednej z jaskiń, a my poszliśmy za nim, a do nas z kolei niepostrzeżenie dołączyła inna wilczyca i Stamine.Jama składała się z kilku mniejszych wgłębień, około dwudziestu. Na "suficie" zrobiło się kilka dziur, które oświetlały nasz nowy, chwilowy dom.
Kiedy znów się pojawiła, spojrzałem ku moim kompanom, żeby zobaczyć jak zareagują. To było niesamowite - poruszać się z taką prędkością. Pewnie nikt tutaj nie dałby jej rady.
Obróciłem łeb ku Kinarze. Cały czas się o nią baliśmy, choć każdy z osobna przekonał się, że jest bardzo niezależna. I gryzie.
Miała szeroko otwarte czujne oczy i przyglądała się waderze. Na moich oczach zaczęła naśladować krok Stamine, która stawiała je bardzo drobno, ale za to bardzo szybko. Kinara wyglądała z tym tak przekomicznie, że prawie wybuchłem śmiechem.
Szybko posuwaliśmy się do przodu, może wszyscy po prostu chcieli odpocząć. Jeszcze przed zmierzchem dotarliśmy do kamiennego wzniesienia gęsto poznaczonego małymi jamami. Z jednej z nich wypływał strumień, który owijał się kilkakrotnie wokoło skały po czym kierował się na sawannę, oddaloną od nas monumentu o około pół kilometra.
Raj. Staliśmy w wejściu do Raju, o ile Raj znajduje się na ziemi a nie tam, w niebie. Słyszałem legendy o wilkach, które mają skrzydła i zamieszkują Treasure, wilczy raj. A to nie było niebo.
Obcy Alpha pewnie wszedł do jednej z jaskiń, a my poszliśmy za nim, a do nas z kolei niepostrzeżenie dołączyła inna wilczyca i Stamine.Jama składała się z kilku mniejszych wgłębień, około dwudziestu. Na "suficie" zrobiło się kilka dziur, które oświetlały nasz nowy, chwilowy dom.
sobota, 14 grudnia 2013
Nota Informacyjna (NI) od Stam.
To pierwsza taka notka, tzn. nie wiem jak to ująć. Właścicielka Jasmine straciła wenę (nie, nie psa o wdzięcznym imieniu Wena/Vena) i jej nie odzyskała, w przeciwieństwie do mnie. Trochę smutno, ale no nic... może w końcu ożyje. A ja mam dla tych nielicznych, którzy to czytają kilka informacji:
Po pierwsze doszła nowa zakładka: Adopcje. Tam już wyjaśniłam o co chodzi, ale zrobiłam jeden błąd którego póki co nie mogę poprawić, bo muszę napisać posty zapoznawcze, a mam jeszcze to . W tym błędzie chodzi o to, że historii wilka, a przynajmniej samego ogółu nie może wymyślać nowy właściciel; tzn. ja wymyślę zarys, wy resztę, ale napisałam, że może i musi. I poprawię to, ale nie teraz.
Po drugie będę pisać częściej, również z użyciem Alphy. Zrobiłyśmy (me and Jas) z niego trochę ciamajdę i muszę to koniecznie naprawić. Niestety będzie sporo postów niewiele wnoszących do fabuły, bo teraz muszę skupić się na imigrantach i na przeprowadce.
Po trzecie koniecznie wyjaśniam sprawę Rashy. Rasha również należy do mnie (Smooth M.), ponieważ jest mi dosyć potrzebny, a nie chcę tworzyć długich wątków z wilkami z adopcji. Poza tym jest moim ulubieńcem, co znaczy, że porządnie dostanie w kość xD
Po czwarte o pierni...czek zapomniałam, co miałam napisać. Aaa tak. Ogólna fabuła jest banalna:
Sage'Li atakuje Watahę, rozpoczyna się walka itd. Można wprowadzać tyle wątków pobocznych ile się zapragnie ^^ bo ja nie mam dopracowanego pomysłu na akcję.
Po piąte możemy zawierać przymierza, ale póki co, wolę zaczekać, aż pojawi się chociaż jeden nowy wilk. A co do nowych to jak już będą, co miesiąc będzie się pojawiać lista obecności, pod którą trzeba się będzie wpisać.
Po szóste i (chyba) ostatnie nagłówek i cała szata graficzna jest mojego autorstwa, choć szkielet szablonu należy do bloggera, kody CSS wzięłam z Zaczarowanych Szablonów, a zdjęcie na tle to ogólnodostępna tapeta do pobrania.
Po pierwsze doszła nowa zakładka: Adopcje. Tam już wyjaśniłam o co chodzi, ale zrobiłam jeden błąd którego póki co nie mogę poprawić, bo muszę napisać posty zapoznawcze, a mam jeszcze to . W tym błędzie chodzi o to, że historii wilka, a przynajmniej samego ogółu nie może wymyślać nowy właściciel; tzn. ja wymyślę zarys, wy resztę, ale napisałam, że może i musi. I poprawię to, ale nie teraz.
Po drugie będę pisać częściej, również z użyciem Alphy. Zrobiłyśmy (me and Jas) z niego trochę ciamajdę i muszę to koniecznie naprawić. Niestety będzie sporo postów niewiele wnoszących do fabuły, bo teraz muszę skupić się na imigrantach i na przeprowadce.
Po trzecie koniecznie wyjaśniam sprawę Rashy. Rasha również należy do mnie (Smooth M.), ponieważ jest mi dosyć potrzebny, a nie chcę tworzyć długich wątków z wilkami z adopcji. Poza tym jest moim ulubieńcem, co znaczy, że porządnie dostanie w kość xD
Po czwarte o pierni...czek zapomniałam, co miałam napisać. Aaa tak. Ogólna fabuła jest banalna:
Sage'Li atakuje Watahę, rozpoczyna się walka itd. Można wprowadzać tyle wątków pobocznych ile się zapragnie ^^ bo ja nie mam dopracowanego pomysłu na akcję.
Po piąte możemy zawierać przymierza, ale póki co, wolę zaczekać, aż pojawi się chociaż jeden nowy wilk. A co do nowych to jak już będą, co miesiąc będzie się pojawiać lista obecności, pod którą trzeba się będzie wpisać.
Po szóste i (chyba) ostatnie nagłówek i cała szata graficzna jest mojego autorstwa, choć szkielet szablonu należy do bloggera, kody CSS wzięłam z Zaczarowanych Szablonów, a zdjęcie na tle to ogólnodostępna tapeta do pobrania.
piątek, 13 grudnia 2013
Shade
Skierowałem się do Jamy, znacznie wolniej niż Stamine, biegnąca w kierunku Wyroczni. Rana bolała, choć to było nic, w porównaniu z czasem zaraz po zranieniu. Jasmine wykonała kawał dobrej roboty. Stamine z resztą też, choć mogła mnie zabić tą wodą.
Potruchtałem między zaspy śniegu, kiedy wyczułem dziwny, nieznajomy zapach. Podążyłem za nim.
Znowu obcy? - pomyślałem, kiedy natrafiłem na ślady wilka, nie, kilku wilków. Wyczułem również subtelną woń przerażenia i wycieńczenia.
Zajrzałem za wzgórze, gdzie prowadziły tropy. Moim oczom ukazał się wilk o brązowej sierści, wyraźnie wyczerpany.
- Kim jesteś? - warknąłem na obcego. Ten zatrzymał się i chyba przez chwilę rozważał ucieczkę. W końcu jednak podszedł do mnie.
- Jestem Rasha. To twój teren? - zapytał cicho. Zrezygnowany. Aż mnie wzięło współczucie, prawie. Tego basiora musiała spotkać jakaś tragedia.
- Tak, jestem Alphą tutejszej watahy. - chyba słyszałem kroki. Czyli Stamine mnie szukała.
- Zaraz stąd pójdziemy, ale musieliśmy uciekać... - zaczął niejasno Rasha.
- Shade? - Stamine wystrzeliła zza pagórka ze swoją nieprawdopodobną prędkością. I zatrzymała się równie szybko, kiedy zauważyła Rashę.
- Co tu...? - zapytała zdumiona. Rasha spoglądał na nią w osłupieniu, pewnie zdziwiony jej prędkością.
- Rasha... i jego towarzysze przechodzili tędy. - wyjaśnił Shade - a co do szczegółów, to sam chciałbym wiedzieć.
Kiedy Stamine podeszła bliżej, Rasha opowiedział swoją i jeszcze sześciu wilków historię. Kiedyś należeli do jednego stada, jednak zajęli siłą terytorium innej watahy. Wilcza Straż interweniowała i wybiła połowę grupy, a resztę rozgoniła na cztery wiatry. Jedynymi wilkami spoza tamtego stada była Kinara, która od urodzenia błąkała się od watahy do watahy, ponieważ ponoć ciążyła na niej klątwa, a kiedy inni się o tym dowiadywali, natychmiast zostawała wygnana.
- Stamine? - spytałem. Teraz na serio chciałem pomóc temu wilkowi i jego towarzyszom, choćby na chwilę. Ale to zależało od Stam, czy poradzi sobie z tak dużą grupą, zwłaszcza, że nie miała nikogo do pomocy.
- Tutaj... nie, ale jeśli byśmy przeszli w pobliże sawanny, albo chociaż bardziej na zachód. Chyba mamy tam jakąś przestronną jamę? - odpowiedziała. Rozważyłem to szybko. Mogliśmy to zrobić. I tak w końcu musielibyśmy, bo zima szykowała się bardzo lodowata.
- Zawołaj pozostałych, Rasha, i chodźcie za nami. - powiedziałem do basiora.
- Ale po co? - ten tu kompletnie nie rozumiał. Stamine w końcu się nad nim ulitowała.
- Przenocujemy was, dopóki nie wstaniecie na nogi. -stwierdziła, po czym dodała z sarkazmem - I dziękuj mnie, a nie Shade'owi, bo to ja będę latać po sawannie jak wariatka w pogoni za waszym posiłkiem.
Potruchtałem między zaspy śniegu, kiedy wyczułem dziwny, nieznajomy zapach. Podążyłem za nim.
Znowu obcy? - pomyślałem, kiedy natrafiłem na ślady wilka, nie, kilku wilków. Wyczułem również subtelną woń przerażenia i wycieńczenia.
Zajrzałem za wzgórze, gdzie prowadziły tropy. Moim oczom ukazał się wilk o brązowej sierści, wyraźnie wyczerpany.
- Kim jesteś? - warknąłem na obcego. Ten zatrzymał się i chyba przez chwilę rozważał ucieczkę. W końcu jednak podszedł do mnie.
- Jestem Rasha. To twój teren? - zapytał cicho. Zrezygnowany. Aż mnie wzięło współczucie, prawie. Tego basiora musiała spotkać jakaś tragedia.
- Tak, jestem Alphą tutejszej watahy. - chyba słyszałem kroki. Czyli Stamine mnie szukała.
- Zaraz stąd pójdziemy, ale musieliśmy uciekać... - zaczął niejasno Rasha.
- Shade? - Stamine wystrzeliła zza pagórka ze swoją nieprawdopodobną prędkością. I zatrzymała się równie szybko, kiedy zauważyła Rashę.
- Co tu...? - zapytała zdumiona. Rasha spoglądał na nią w osłupieniu, pewnie zdziwiony jej prędkością.
- Rasha... i jego towarzysze przechodzili tędy. - wyjaśnił Shade - a co do szczegółów, to sam chciałbym wiedzieć.
Kiedy Stamine podeszła bliżej, Rasha opowiedział swoją i jeszcze sześciu wilków historię. Kiedyś należeli do jednego stada, jednak zajęli siłą terytorium innej watahy. Wilcza Straż interweniowała i wybiła połowę grupy, a resztę rozgoniła na cztery wiatry. Jedynymi wilkami spoza tamtego stada była Kinara, która od urodzenia błąkała się od watahy do watahy, ponieważ ponoć ciążyła na niej klątwa, a kiedy inni się o tym dowiadywali, natychmiast zostawała wygnana.
- Stamine? - spytałem. Teraz na serio chciałem pomóc temu wilkowi i jego towarzyszom, choćby na chwilę. Ale to zależało od Stam, czy poradzi sobie z tak dużą grupą, zwłaszcza, że nie miała nikogo do pomocy.
- Tutaj... nie, ale jeśli byśmy przeszli w pobliże sawanny, albo chociaż bardziej na zachód. Chyba mamy tam jakąś przestronną jamę? - odpowiedziała. Rozważyłem to szybko. Mogliśmy to zrobić. I tak w końcu musielibyśmy, bo zima szykowała się bardzo lodowata.
- Zawołaj pozostałych, Rasha, i chodźcie za nami. - powiedziałem do basiora.
- Ale po co? - ten tu kompletnie nie rozumiał. Stamine w końcu się nad nim ulitowała.
- Przenocujemy was, dopóki nie wstaniecie na nogi. -stwierdziła, po czym dodała z sarkazmem - I dziękuj mnie, a nie Shade'owi, bo to ja będę latać po sawannie jak wariatka w pogoni za waszym posiłkiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)