Kiedy Stamine wyjaśniła mi, o co chodzi, poczułem się kompletnie zagubiony. Ale to chyba los się do nas uśmiechnął, więc zawołałem resztę. Shade, o ile naprawdę miał tak na imię, choć wolałem go na swój użytek nazywać po prostu obcym Alphą, poprowadził nas w kierunku sawanny, którą widziałem kilka dni temu z daleka. W pewnej chwili ten obcy powiedział coś do czarnej wilczycy, a ta znowu zniknęła w chaszczach.
Kiedy znów się pojawiła, spojrzałem ku moim kompanom, żeby zobaczyć jak zareagują. To było niesamowite - poruszać się z taką prędkością. Pewnie nikt tutaj nie dałby jej rady.
Obróciłem łeb ku Kinarze. Cały czas się o nią baliśmy, choć każdy z osobna przekonał się, że jest bardzo niezależna. I gryzie.
Miała szeroko otwarte czujne oczy i przyglądała się waderze. Na moich oczach zaczęła naśladować krok Stamine, która stawiała je bardzo drobno, ale za to bardzo szybko. Kinara wyglądała z tym tak przekomicznie, że prawie wybuchłem śmiechem.
Szybko posuwaliśmy się do przodu, może wszyscy po prostu chcieli odpocząć. Jeszcze przed zmierzchem dotarliśmy do kamiennego wzniesienia gęsto poznaczonego małymi jamami. Z jednej z nich wypływał strumień, który owijał się kilkakrotnie wokoło skały po czym kierował się na sawannę, oddaloną od nas monumentu o około pół kilometra.
Raj. Staliśmy w wejściu do Raju, o ile Raj znajduje się na ziemi a nie tam, w niebie. Słyszałem legendy o wilkach, które mają skrzydła i zamieszkują Treasure, wilczy raj. A to nie było niebo.
Obcy Alpha pewnie wszedł do jednej z jaskiń, a my poszliśmy za nim, a do nas z kolei niepostrzeżenie dołączyła inna wilczyca i Stamine.Jama składała się z kilku mniejszych wgłębień, około dwudziestu. Na "suficie" zrobiło się kilka dziur, które oświetlały nasz nowy, chwilowy dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz