poniedziałek, 15 lipca 2013

Jasmine

- A... o co konkretnie chodzi? To Rosette, ona... ma dar. Pomaga nam. Shade'owi.
- Więc?
- Powiedziała, że przeżyje. Ale... może być... kaleką...
"Głupia, nadwrażliwa, słaba idiotka!" - wymyślałam sobie w duchu. Za swój ton, za drżenie głosu i za łzy - "Takie rzeczy się zdarzają, a ty nie możesz nic na to poradzić!"
Stamine zmiażdżyła Rose spojrzeniem.
- Odzyskałam pamięć, wiesz? - rzuciła w przestrzeń, nie wiadomo, do kogo.
- To... - zastanowiłam się krótko - To cudownie.
- Taak... - nadal wpatrywała się w Rose spod zmrużonych powiek.
[Jas: Stam, dokończ]
[Stam: Już]
Nie wiedziałam, po co Rosette tu przyszła, a tym bardziej, po kiego grzyba zabrała ze sobą Olliego. Skoro przewiduje przyszłość, mogła się spodziewać, że wywalę ją stąd na zbity pysk. A w każdym razie, że będę miała taki zamiar.
- Stamine, przestań. - skuliłam się pod siłą tego głosu. Shade przyglądał mi się z pod zmrużonych powiek, dał radę wstać. Kiedy zobaczyłam w jakim jest stanie, tak naprawdę, zamurowało mnie. Parsknęłam cicho i odwróciłam się od Rosette. Shade. Dziwne, że nadal mu ulegałam, skoro był taki słaby. Mimo to posłuchałam jego rozkazu: "nie teraz".
- Co tutaj robicie? - jego ton nie był raczej agresywny, bardziej po prostu ostrożny. Ollie wyszedł z cienia.
- Przewidziałam... - zaczęła Rosette, jednak jej brat przerwał waderze wypowiedź.
- Słyszeliśmy pogłoski, że tutejsze stado się wyniosło.  No i... o Straży, że interesuje się  tymi terenami. Wysłali nas, żebyśmy to sprawdzili. Mnie, Rose i jeszcze dwa wilki. Lorę i Damy.  - całkiem sporo faktów, ale wyraźnie czułam, że nie chce narazić się Shade'owi mówiąc coś jeszcze. Coś ważnego. Coś, co miało związek z Jasmine.
- Stamine, co się działo, że na tyle zniknęłaś? - zapytał teraz Shade. A niech to, miałam nadzieję, że chociaż część zachowam dla siebie, a teraz musiałam powiedzieć wszystko.
- Bardzo bolała mnie głowa, pokłóciliśmy się, bo zwierzyna wyemigrowała na sawannę, a nasza jama była za daleko. Wybiegłam do lasu, w kierunku wybrzeża, wyczułam obce wilki. To był tak jakby atak, jakbym połamała sobie czaszkę, tak bolało, i się potęgowało. Tych wilków było około piętnastu - relacjonowałam szybko. - Pobiegłam do Wyroczni, bo tam zwykle to ustawało... straciłam świadomość, na jakieś dwa dni. Kiedy się obudziłam, pamiętałam wszystko. To co było kiedyś. No nie wszystko, ale większość. To było naprawdę dziwne, bo wspomnienia zaczęły mi znowu zanikać a... a ja zanurzyłam się w wodzie z Wyroczni - dokończyłam niezdarnie, a Jasmine jęknęła z przerażeniem i zaczęła patrzeć na mniej, jakby miał mi odpaść ogon.
- W każdym razie, byłam w opłakanym stanie, choć wreszcie nie miałam tych bóli i zaników pamięci. Upolowałam coś na ząb i musiałam zasnąć, bo jak się ocknęłam, był ranek. No i pobiegłam tutaj. - zakończyłam swoją opowieść. Shade pokiwał głową. Na szczęście o nic już nie pytał.
- Piętnaście wilków...z Wilczej Straży... - Jasmine była bliska omdlenia. Wywróciłam oczami.
- Czego się spodziewasz? Że pozabijają nas bezpardonowo?
- No... no w sumie to tak... - powiedziała. Opuściłam łeb, grzebiąc pazurami w ziemi.
- Nie zrobią tego. Nie ma wojny między klanami, nie zrobiliśmy nic co mogłoby ich zaniepokoić. Ktoś pewnie podał im fałszywą plotkę - świerzbiło mnie, żeby przy tym spojrzeć na Rosette, ale się opanowałam.
- To dobrze - westchnął Shade - nie wiem jak wy, ale ja chcę tylko spać.
- Odpoczywaj - poradziła mu Jasmine - ja pójdę na polowanie.
Uniosłam brwi. Jas i polowanie? Dobre sobie.