piątek, 27 czerwca 2014

Jasmine

Rubina zwinęła się w jednej z wnęk naszej nowej jamy. Od razu ją polubiłam, jak również jej partnera, Kano. Kiedy wilczyca złożyła pysk na łapach i zamknęła oczy, on zaczął krążyć wokół niej, po czym położył się, przytulając do jej boku. Przez głowę przemknęła mi wizja Dave'a. Odpędziłam ją z niechęcią.
 - Skąd przybywacie? - spytałam, kładąc się obok.
 - Pochodzę z Watahy Szafirowej Mgły - odpowiedziała Rubina. - Któregoś dnia wybrałam się z matką na polowanie. Byłam jeszcze młoda i głupia, ledwo wyrosłam z wieku szczenięcego. Napadły nas jakieś wilki, nie wiem, czy wataha, czy po prostu grupa samotnych niedobitków. Uciekłam im. Matka walczyła do końca. Nigdy nie zapomnę plam krwi na jej futrze...
Głos jej się załamał. Kano trącił ją nosem, przez co wilczyca odzyskała rezon.
 - Błąkałam się po lasach, kiedy natrafiłam na stado Rashy - kontynuuje. - Co mogę o nim powiedzieć? Około piętnastu wilków, w większości ofiar wojen między watahami lub zagubionych w lesie uciekinierów, takich jak ja. Niektórzy nie mogli wrócić do domu, inni nie chcieli. Jeszcze inni w ogóle nie mieli gdzie wracać. Tak czy inaczej, poczułam, że jestem pośród swoich - wyrzutków, niedobitków lub uciekinierów, ocalałych albo wręcz przeciwnie, antagonistów, zbiegów ukrywających się pośród nas przed sprawiedliwością. Ale w naszym stadzie nie było ważne, skąd pochodziłeś. Liczyła się teraźniejszość, nie przyszłość.
Westchnęła i otworzyła oczy, spoglądając na mnie. W jej wzroku, zachowaniu, tym, jak się poruszała, ogólnie w niej było coś zagadkowego, innego. Tylko co?
 - Miałam prawie dwa lata, gdy poznałam Kano... trochę bliżej. Niecały rok później Rasha zdecydował zagarnąć siłą terytorium Watahy Krwawego Szponu. Wywiązała się walka, były ofiary. Straciliśmy Ravera, naszego najlepszego wojownika. Wilcza Straż interweniowała, wybito połowę naszego stada, a resztę wypędzono. Niedługo potem dołączyła do nas Kinara, a Kano zaczął szkolić ją na Medyka. Tułaliśmy się po okolicy, aż natrafiliśmy tutaj.
Rubina zakończyła swą historię przeciągłym westchnieniem. Widać było, że jest bardzo zmęczona.
 - Jaką rolę pełniłaś w stadzie? - spytałam.
Ziewnęła.
 - Opiekunki szczeniąt. Przed wojną z Watahą Krwawego Szponu jedna z wader, Nerama, oszczeniła się i ktoś musiał opiekować się jej potomstwem. A że marna ze mnie wojowniczka, niedźwiedzia także nie upoluję, o opatrywaniu ran nie wspominając, padło na mnie.
Czułam, jak ogarnia mnie senność. Przytaknęłam jej słowom, po czym zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć do błogiej krainy nocnych marzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz