Głód powoli zaczął mnie już
denerwować, kiedy po raz setny brzuch wydał dziwne odgłosy.
Zaciągnąłem się zapachem sawanny, szukając odpowiedniej
zwierzyny. Kawałek drogi ode mnie wyczułem stado mustangów, więc
schyliłem się i, wąchając ziemię, szukałem więcej wskazówek. Siedem koni, dość blisko mnie. Dokładnie czułem metaliczny zapach, który
towarzyszył mojej ofierze. Krew. Co najmniej jeden z ich stada był
ranny. Przyczajony podszedłem do koni, które zatrzymały się przy
rzece. Teraz widziałem dokładnie całe stado. Ogiera nie było,
a ranna klacz została na chwilę sama. To był ten moment, wybiegłem
zza gęstej trawy, robiąc trochę hałasu i popędziłem do
mustanga. Prawie w tej samej chwili wyskoczyła piękna, czarna
wilczyca i z niesamowitą prędkością rzuciła się do MOJEJ zwierzyny.
Widziałem kątem oka jak inny wilk, przygląda się jej z podziwem.
Nie było czasu, aby obejrzeć ją dokładnie. Ledwo ona zdążyła się
wgryźć w konia, ja byłem już przy niej, warcząc i również
atakując przyszłe jedzenie. Klacz jeszcze przez chwilę wierzgała,
rżąc, ale w końcu opadła bezwładnie. Trwało to tylko chwile,
zanim reszta stada galopowała w naszym kierunku . W głowie ukazał
się obraz, który pokazywał zafascynowaną młodą wilczycę
schowaną za drzewami lasu. Szybko zrozumiałem, co chciała przekazać
i przez chwilę próbowałem z nią współpracować, ciągnąc konia
w stronę wyznaczoną przez nią. W końcu wilczyca, która do tej
pory była schowana, wyskoczyła, warcząc na mustangi znajdujące
się zdecydowanie za blisko nas. Na chwilę stanęły widząc
przeszkodę, ale w końcu zrezygnowały, uciekając ze spuszczonymi
uszami. Wciągnęliśmy bezwładne ciało konia na jakąś łączkę.
Rozluźniłem uścisk dochodząc do celu i po chwili gryzłem już
kawałek świeżego mięsa. Zadowolony z siebie podniosłem na chwilę
głowę obserwując czarną wilczycę, o której prawie zapomniałem.
Ciemna sierść była dość czysta pomijając czerwone zaschnięte
plamy krwi znajdujące się gdzieniegdzie, pewnie z poprzedniego
polowania. Szare pasy dodawały jej uroku, a umięśnione, mocne nogi
mogły ją zanieść w szybkim tempie gdzie tylko chciała. Miała
czujny i inteligenty wzrok, jednak owiany lekką mgła. Duże uszy
wyłapywały wiele dźwięków, jednak wątpię żeby słyszała
wszystkie otaczające ją odgłosy lasu i czuła wszystkie jego
zapachy. Wilczyca nie była raczej pokojowo nastawiona, a jej wzrok
cały czas spoczywał na mnie, obserwując dokładnie każdy ruch.
Odsunąłem się kawałek, próbując załagodzić sytuację.
- Itachi. Jestem Itachi. - westchnąłem,
widząc jej zniecierpliwioną minę.
- Stamine - odparła.
- Stamine - odparła.
[dokończ Stamine, bo nie wiem jak na mnie zareagujesz]
- Co robisz na naszej ziemi? - wyrwał się Rasha. Poruszyłam łbem, obejmując spojrzeniem sawannę dookoła nas. Nie wyczułam nikogo, ale na wszelki wypadek skinęłam na Kinarę. Znikła w zaroślach.
- To wasza ziemia? - zapytał Itachi. - Nikogo nie wyczułem.
- To kawałek ziemi należącej do Watahy Szkarłatnej Pełni. Dawno tu nie bywaliśmy, ale nadal to my ją władamy. - dodałam ostrożnie, pilnując, by nie zdradzić z podejrzeniami. Miałam na uwadze ostatnie wydarzenia, choć nowi zarzekali się, że nikogo innego nie widzieli. - Jesteś sam?
- Tak. I od jakiegoś czasu szukam watahy, do której mógłbym dołączyć.
- To ma być prośba? - zapytałam. Hmmm... czyżby był tropicielem? - Zasadniczo mieliśmy ostatnio napływ nowej krwi, ale każda para łap się przyda. Shade najpewniej cię przyjmie.
W tej chwili Kinara wysunęła się spomiędzy traw.
- Czysto. - stwierdziła i zerknęła na Itachiego - oh, jeszcze go nie rozerwałaś na strzępy?
Rasha parsknął śmiechem. Rzuciłam mu posępne spojrzenie i oznajmiłam młodej wilczycy:
- Kinara, to Itachi, kolejny nowy w stadzie.
- Co robisz na naszej ziemi? - wyrwał się Rasha. Poruszyłam łbem, obejmując spojrzeniem sawannę dookoła nas. Nie wyczułam nikogo, ale na wszelki wypadek skinęłam na Kinarę. Znikła w zaroślach.
- To wasza ziemia? - zapytał Itachi. - Nikogo nie wyczułem.
- To kawałek ziemi należącej do Watahy Szkarłatnej Pełni. Dawno tu nie bywaliśmy, ale nadal to my ją władamy. - dodałam ostrożnie, pilnując, by nie zdradzić z podejrzeniami. Miałam na uwadze ostatnie wydarzenia, choć nowi zarzekali się, że nikogo innego nie widzieli. - Jesteś sam?
- Tak. I od jakiegoś czasu szukam watahy, do której mógłbym dołączyć.
- To ma być prośba? - zapytałam. Hmmm... czyżby był tropicielem? - Zasadniczo mieliśmy ostatnio napływ nowej krwi, ale każda para łap się przyda. Shade najpewniej cię przyjmie.
W tej chwili Kinara wysunęła się spomiędzy traw.
- Czysto. - stwierdziła i zerknęła na Itachiego - oh, jeszcze go nie rozerwałaś na strzępy?
Rasha parsknął śmiechem. Rzuciłam mu posępne spojrzenie i oznajmiłam młodej wilczycy:
- Kinara, to Itachi, kolejny nowy w stadzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz