piątek, 27 czerwca 2014

Itachi&Stamine

Głód powoli zaczął mnie już denerwować, kiedy po raz setny brzuch wydał dziwne odgłosy. Zaciągnąłem się zapachem sawanny, szukając odpowiedniej zwierzyny. Kawałek drogi ode mnie wyczułem stado mustangów, więc schyliłem się i, wąchając ziemię, szukałem więcej wskazówek. Siedem koni, dość blisko mnie. Dokładnie czułem metaliczny zapach, który towarzyszył mojej ofierze. Krew. Co najmniej jeden z ich stada był ranny. Przyczajony podszedłem do koni, które zatrzymały się przy rzece. Teraz widziałem dokładnie całe stado. Ogiera nie było, a ranna klacz została na chwilę sama. To był ten moment, wybiegłem zza gęstej trawy, robiąc trochę hałasu i popędziłem do mustanga. Prawie w tej samej chwili wyskoczyła piękna, czarna wilczyca i z niesamowitą prędkością rzuciła się do MOJEJ zwierzyny. Widziałem kątem oka jak inny wilk, przygląda się jej z podziwem. Nie było czasu, aby obejrzeć ją dokładnie. Ledwo ona zdążyła się wgryźć w konia, ja byłem już przy niej, warcząc i również atakując przyszłe jedzenie. Klacz jeszcze przez chwilę wierzgała, rżąc, ale w końcu opadła bezwładnie. Trwało to tylko chwile, zanim reszta stada galopowała w naszym kierunku . W głowie ukazał się obraz, który pokazywał zafascynowaną młodą wilczycę schowaną za drzewami lasu. Szybko zrozumiałem, co chciała przekazać i przez chwilę próbowałem z nią współpracować, ciągnąc konia w stronę wyznaczoną przez nią. W końcu wilczyca, która do tej pory była schowana, wyskoczyła, warcząc na mustangi znajdujące się zdecydowanie za blisko nas. Na chwilę stanęły widząc przeszkodę, ale w końcu zrezygnowały, uciekając ze spuszczonymi uszami. Wciągnęliśmy bezwładne ciało konia na jakąś łączkę. Rozluźniłem uścisk dochodząc do celu i po chwili gryzłem już kawałek świeżego mięsa. Zadowolony z siebie podniosłem na chwilę głowę obserwując czarną wilczycę, o której prawie zapomniałem. Ciemna sierść była dość czysta pomijając czerwone zaschnięte plamy krwi znajdujące się gdzieniegdzie, pewnie z poprzedniego polowania. Szare pasy dodawały jej uroku, a umięśnione, mocne nogi mogły ją zanieść w szybkim tempie gdzie tylko chciała. Miała czujny i inteligenty wzrok, jednak owiany lekką mgła. Duże uszy wyłapywały wiele dźwięków, jednak wątpię żeby słyszała wszystkie otaczające ją odgłosy lasu i czuła wszystkie jego zapachy. Wilczyca nie była raczej pokojowo nastawiona, a jej wzrok cały czas spoczywał na mnie, obserwując dokładnie każdy ruch. Odsunąłem się kawałek, próbując załagodzić sytuację.
- Itachi. Jestem Itachi. - westchnąłem, widząc jej zniecierpliwioną minę.
- Stamine - odparła.
[dokończ Stamine, bo nie wiem jak na mnie zareagujesz]
- Co robisz na naszej ziemi? - wyrwał się Rasha. Poruszyłam łbem, obejmując spojrzeniem sawannę dookoła nas. Nie wyczułam nikogo, ale na wszelki wypadek skinęłam na Kinarę. Znikła w zaroślach.
- To wasza ziemia? - zapytał Itachi. - Nikogo nie wyczułem.
- To kawałek ziemi należącej do Watahy Szkarłatnej Pełni. Dawno tu nie bywaliśmy, ale nadal to my ją władamy. - dodałam ostrożnie, pilnując, by nie zdradzić z podejrzeniami. Miałam na uwadze ostatnie wydarzenia, choć nowi zarzekali się, że nikogo innego nie widzieli. - Jesteś sam?
- Tak. I  od jakiegoś czasu szukam watahy, do której mógłbym dołączyć.
- To ma być prośba? - zapytałam. Hmmm... czyżby był tropicielem? - Zasadniczo mieliśmy ostatnio napływ nowej krwi, ale każda para łap się przyda. Shade najpewniej cię przyjmie.
W tej chwili Kinara wysunęła się spomiędzy traw.
- Czysto. - stwierdziła i zerknęła na Itachiego - oh, jeszcze go nie rozerwałaś na strzępy?
Rasha parsknął śmiechem. Rzuciłam mu posępne spojrzenie i oznajmiłam młodej wilczycy:
- Kinara, to Itachi, kolejny nowy w stadzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz