sobota, 6 kwietnia 2013

Jasmine

Biegałam po lesie do rana, ale nie znalazłam Stamine. W pewnym miejscu jej ślad po prostu się urywał. Zrozpaczona wróciłam do Jamy i zaczęłam wyrzucać Shade'owi, że się z nią pokłócił. W odpowiedzi usłyszałam argument, iż moja siostra "nie spełnia swoich obowiązków łowczyni". Miałam ochotę dać mu w gębę i gdyby nie moja umiejętność szybkiego uspokajania się, pewnie bym to zrobiła. A poza tym to Alpha.
Zrezygnowana poszłam do Wyroczni. Tam zawsze wszystko stawało się jasne, przejrzyste. Problemy wydawały się śmieszne, irracjonalne, jakby odległe. Święte prawo wilków głosi, że jeśli do świętej wody w tym miejscu spadnie choć jedna kropla krwi, nawet zajęczej, ten, kto to zrobił, będzie przeklęty na zawsze. Dlatego szamani są wegetarianami, na szczęście mnie to nie dotyczy.
Zobaczyłam swoje odbicie w lustrzanej wodzie: zielone oczy, jedwabista sierść. Kiedyś jeden wilk zakochał się we mnie. To było dawno, ledwo wyrośliśmy ze szczeniactwa. Zadrżałam, gdy przypomniałam sobie, jaki los go spotkał. Splamił najświętszą ziemię Wyroczni, wdając się w bójkę o moje serce. Gdy wychodził, stratowało go stado łosi. Nigdy nie zapomnę widoku jego zakrwawionego trupa...
Pokręciłam głową. To się nigdy nie powtórzy, nigdy! Żeby zająć czymś myśli zaczęłam zbierać zioła i liście nadające się na opatrunki. Wróciłam do Jamy i ujrzałam Shade'a liżącego wielką ranę na boku.
- Byłem na polowaniu... - wyjaśnił zwięźle.
Zaśmiałam się. Ten szczeniak na polowaniu! Co próbował zabić? Niedźwiedzia?
- Na co liczyłeś? - powiedziałam kpiąco.
- Łoś mnie zaatakował... Rogami.
- I ty twierdzisz, że jestem zbyt łagodna, by polować, nic nie umiem, tratatata, tratatatata.
Zawstydzenie w jego oczach sprawiło mi satysfakcję. Potem jednak wrodzona wrażliwość dała o sobie znać, więc przystąpiłam do opatrywania jego rany liśćmi nasączonymi wodą z Wyroczni i kilkoma ziołami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz